Więcej niż miasto
Hiszpania od lat cieszy się popularnością wśród polskich turystów. Oprócz wypoczynku na iberyjskich wybrzeżach, coraz częściej latamy do Madrytu czy Barcelony, czemu sprzyjają dogodne połączenia m.in. tańszych linii lotniczych. Nie ma się co dziwić tym wyborom, gdy mamy niemal gwarancję pięknej pogody, klimatyczne miasta, ciekawą architekturę, a także bogatą historię. Oczywiście nie można zapominać o wspaniałej kuchni, a także wyśmienitych winach, za które zapłacimy kilka euro. Nic, tylko ruszać w drogę!
Kiedy pojechaliśmy?
Biorąc pod uwagę, że szczyt sezonu turystycznego w Hiszpanii przypada na lipiec oraz sierpień, zdecydowaliśmy się pojechać do Barcelony na przełomie września i października. Wówczas temperatury nie są już tak uciążliwe, notuje się mniejszą liczbę turystów, niższe ceny za nocleg, jest także możliwość wydłużenia "polskiego lata". To wszystko było kluczowe w podjęciu decyzji. Ostatecznie, po małych zawirowaniach z Wizzairem, w pierwszej połowie października polecieliśmy na Półwysep Iberyjski.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Kwestię noclegów rozwiązaliśmy już przed wyjazdem do Hiszpanii. W Barcelonie zatrzymaliśmy się w Melon Marina District. Bez wątpienia atutem tego miejsca jest korzystne położenie. Od ścisłego centrum dzielą je zaledwie trzy stacje metra. Sagrada Familia? Niespełna kwadrans spokojnego spaceru. Tyle samo czasu zajmie dotarcie na plażę. Pokoje są dość skromne, ale wyposażone w telewizor, klimatyzację, a także łazienkę. Do dyspozycji gości jest obszerna kuchnia, a na dachu basen z leżakami, skąd rozpościera się piękny widok na miasto. I nic to, że po drugiej stronie ulicy znajdował się zakład pogrzebowy.
Bogatą ofertę noclegową znajdziesz na booking.com.
Alternatywę stanowi serwis AirBnB. Dołącz teraz do społeczności AirBnB i odbierz żniżkę 100 PLN na nocleg podczas swoich podróży w nieznane.
Aha, i jeszcze jedno. Wychodzimy z założenia, że lepiej mieć zawroty głowy z powodu licznych atrakcji niż z powodu nieprzewidzianych zdarzeń. Dlatego na wyjazdy zagraniczne zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Kosztuje tyle co dobre hiszpańskie wino, a przynajmniej masz spokojną głowę. Teraz jako nasz czytelnik masz 10% zniżki. Kliknij i kup ubezpieczenie 10% taniej.
Co zwiedziliśmy?
Barcelona ma bardzo wiele do zaoferowania i trzeba przyznać, że będąc tam 3-4 dni, nie jest się w stanie zwiedzić wszystkiego. Niemniej jednak staraliśmy się czerpać garściami z tego, z czego słynie stolica Katalonii. Odwiedziliśmy Sagradę Familię oraz miejską katedrę. Przekroczyliśmy bramy Camp Nou, aby zobaczyć jak radzi sobie na boisku Leo Messi. Zapoznaliśmy się z dziełami Pabla Picassa w jego muzeum. Podziwialiśmy budynki według projektu Antonio Gaudiego przy Passeig de Gracia, a także odpoczywaliśmy w cieniach drzew jego parku Guell. Łapaliśmy promienie słońca na Barcelonecie, a także zajadaliśmy się owocami na targu La Boqueira. Spacerowaliśmy wzdłuż Rambli, a także przecinaliśmy wąskie uliczki Barri Gotic. Panoramę miasta podziwialiśmy ze wzgórza Montjuic, wdrapując się na nie i mijając po drodze obiekty olimpijskie. I pomyśleć, że to jeszcze nie wszystkie atrakcje warte odwiedzenia...
Więcej niż miasto
O 6:00 rano pożegnaliśmy polski, chłodny, październikowy poranek, żeby po trzech godzinach w powietrzu powitać Barcelonę. Przyjemne ciepło słonecznych promieni przywitało nas na lotnisku El Prat, z którego ruszyliśmy do ścisłego centrum miasta. Przez okna autokaru oglądaliśmy obrazki budzącego się do życia miasta, aby po chwili postawić pierwsze kroki na placu Katalonii, skąd przemieściliśmy się do Marina Melon District. Pokoje, choć niezbyt przestronne, wyposażone były we wszystko, co niezbędne, a dodatkowym atutem był piękny widok na całą metropolię. Sagrada Familia niemal na wyciągnięcie ręki. I to właśnie od tej legendarnej świątyni rozpoczynamy poznawanie słynnych zabytków miasta.
Nieukończone dzieło Świętej Rodziny
Sagrada jest szczelnie otoczona turystami, którzy robią serie zdjęć na zewnątrz lub stoją w kolejce do wejścia. Nie jesteśmy odosobnieni w tych kwestiach. Po kilku minutach wkraczamy do wnętrza kościoła, ściskając bilety w rękach. Antonio Gaudi - od niego wszystko się zaczęło. Zainspirowany naturą, mający swą autorską wizję artysta został architektem bazyliki w 1883 roku i... do chwili obecnej nie została ona ukończona. Przekonujemy się o tym na każdym kroku, spacerując po jej wnętrzach. Stylowe zdobienia oraz kolorowe witraże kontrastują z maszynami i rusztowaniami. Z jednej strony jesteśmy świadkami stale tworzącej się historii, a z drugiej przeszkadza to nieco w pełnym delektowaniu się kościołem Świętej Rodziny. Po chwili przechodzimy do części muzealnej kościoła, w której nie brakuje wszelkiego rodzaju planów, szkiców, projektów czy makiet poszczególnych fragmentów budowli, jak i całej konstrukcji. Swoje miejsce w Sagradzie ma również sam Gaudi, dzięki czemu poznajemy jego źródła inspiracji, a także ponadczasowe wizje.
Więcej niż klub
Będąc pod wrażeniem jednego z symboli Barcelony, kręcimy się po mieście, myśląc już o kolejnym. Tym obiektem, który coraz silniej działa na zmysły jest Camp Nou - dom słynnej na całym świecie FC Barcelona.
Tak się złożyło, że właśnie w niedzielny wieczór "Blaugarana” podejmowała u siebie RCD Mallorca. I choć pierwotnym planem było jedynie skorzystanie z typowej wycieczki po stadionie, to nie zastanawiając się długo ruszamy w stronę legendarnej areny. Z każdym krokiem, im bliżej stadionu, tym bardziej narasta tłum, tym więcej straganów z pamiątkami. Wkrótce kupujemy bilety i wśród kilkudziesięciu tysięcy widzów podziwiamy Leo Messiego i spółkę. Wraz z nami rzesza turystów z całego świata, wymieszana z Hiszpanami. Iście teatralna atmosfera przerywana jest odśpiewaniem klubowego hymnu, jękami zawodu, okrzykami zachwytu, przeciągłym skandowaniem "Leeeooo Meeeessi!”, a także wybuchem radości po strzelonej bramce przez gospodarzy. Niestety, zamiast wysokiej wygranej, jesteśmy świadkami remisu, który jak pokazała historia był jedynym w całym ligowym sezonie na wysłużonym Camp Nou. Wysłużonym, bo o ile z zewnątrz stadion prezentuje się całkiem nieźle, o tyle jego wnętrza wyglądają na nadgryzione zębem czasu. Jednak i na to jest lekarstwo. Plany nowej areny FCB są już gotowe. Mieszamy się z tłumem, który płynie w stronę metra. Jeszcze krótki spacer po mieście i mając niemal dwadzieścia godzin w nogach kończymy dzień pełen wrażeń.
La Rambla, Santa Eulalia, La Boqueira
Barcelona to nie tylko Sagrada Familia czy Camp Nou. To również piaszczysta plaża, port czy słynna La Rambla. I właśnie w tego typu leniwe klimaty postanowiliśmy się wpisać. Kwadrans spokojnego spaceru dzielił nas od Morza Śródziemnego. Efekt? Ruszamy nad wodę, mijając po drodze okazałe wieżowce, przypominające World Trade Center, z zadbanymi chodnikami, fontanną, wodotryskami czy też nowoczesnymi instalacjami artystycznymi. Do tego restauracje nastawione na biznesowych klientów, którzy chcą zjeść lunch w pięknej scenerii. Idąc tak po złocistym piasku Barcelonety, chłodząc stopy w wodzie, docieramy do pasażu Joana de Borbo, przy którym roi się od wszelkiego rodzaju knajpek z przekrojem kuchni z całego świata. Obojętni na nęcące zapachy skupiamy się na podziwianiu wysokiej na 20 metrów Cap de Barcelona (głowa Barcelony), a także ustawionego przy porcie pomnika Krzysztofa Kolumba. Wielki odkrywca dzierży w dłoni mapę, a drugą ręką wskazuje w stronę nieznanego niegdyś lądu. Stąd już "rzut beretem" do La Rambli. Słynny deptak niemal całkowicie wypełniony jest turystami, pseudoartystami czy też sprzedawcami. Z jednej strony żadna to frajda kręcić się w tłoku, a z drugiej... miejsce fascynuje, przyciąga jak magnes, kusi i pozwala poczuć gwar wielkiego miasta. Nawet, jeśli jest on kreowany w znacznej mierze przez obcokrajowców.
Szukając odrobiny spokoju uciekamy w jedną z bocznych uliczek, żeby dojść do Katedry Barcelony (Santa Eulalia). Płacimy po 5 euro i po chwili w ciszy i spokoju zwiedzamy wnętrza świątyni, po dziedzińcu której kręcą się łabędzie. Oczywiście kościół diametralnie różni się od Sagrada Familia. Wiadomo – inni projektanci, inny styl, inne czasy. Co nie znaczy, że ołtarz, organy, a także część chóralna nie są godne uwagi. Wręcz przeciwnie.
Warto również odbić na La Boqueira. To najsłynniejszy targ w Barcelonie, który oferuje m.in. świeże ryby, owoce morza, przyprawy, słodycze, owoce czy też świeże soki. Warto dać się porwać feerii smaków, które na nas czekają! Po smacznym szaleństwie ruszamy na jedną z najdroższych ulic Hiszpanii, czyli na pasaż Gracia. Mijając siedziby biznesowych korporacji czy modnych butików, dochodzimy na Złoty Kwadrat, podziwiamy Casa Battlo wg projektu Gaudiego. Książkowy przewodnik poleca również Dom Azji, ale ten na żywo nie robi większego wrażenia.
Wieczorem z wysokości tarasu, sącząc tutejszego "szampana” (wino musujące Cava), podziwiamy światła miasta. Szczególnie ciekawie wygląda część biurowców, w gąszczu których wybija się Agbar. Po zmroku mieni się w czerwono-niebieskich barwach.
Dzieła pędzlem malowane
Barcelona to nie tylko Gaudi. Barcelona to również Pablo Picasso i jego muzeum mieszczące się w wąskich uliczkach starówki. Oczywiście, jeśli ktoś nie przepada za malarstwem, to swoistą alternatywą jest placówka poświęcona czekoladzie. Przyznam, że choć koneserami sztuki nie jesteśmy, to część zbiorów Pabla robi naprawdę spore wrażenie. Napełnieni sztuką na najwyższym poziomie odpoczywamy na plaży San Sebastian. Niby jest już po sezonie, niby październik, a handlarzy wciskających wszelkiego rodzaju precjoza nie brakuje. Ratunkiem przed natrętami jest ucieczka w odświeżające fale morza Śródziemnego. Zrelaksowani szukamy miejsca na wieczorny posiłek.
Kuchnia hiszpańska słynie przede wszystkim z drobnych przekąsek, tzw. tapas. Nie brakuje również mięs, sałatek, owoców morza czy... paelli, która wywodzi się z Walencji. Bez trudu natrafimy również na pizzerie. Idealnym dopełnieniem posiłku są białe lub czerwone wina z regionu Rioja. Sympatycy piwa mają do dyspozycji przedstawicieli koncernów – katalońska Estrella Damm lub San Miguel. Niemniej jednak, to co nas najbardziej zachwyca, to możliwość kosztowania pysznych owoców, o których w październiku w Polsce można tylko pomarzyć!
U Gaudiego w parku
Była Sagrada Familia. Były fikuśne kształty kamienic przy pasażu Gracia. W końcu przyszedł czas na park Guell. To właśnie tam mieszkał słynny Antonio Gaudi. Ponownie jesteśmy w otoczeniu charakterystycznych dzieł Hiszpana. Są kolumny, ceramiczna salamandra, ławka uchodząca za jedną z najdłuższych na świecie czy też domki w opływowych i nieregularnych kształtach, a także sporej powierzchni piaszczysty plac, z którego rozpościera się widok na południe Barcelony. Oczywiście nie brakuje turystów, ale z drugiej strony nie można się dziwić, iż tak piękne miejsce jest chętnie odwiedzane. Paradoksem jest, iż w pierwszych latach istnienia parku Guell mówiono o nim negatywnie, zarzucając m.in. zbyt dużą odległość od ścisłego centrum. Hm, że niby zdecydowanie ciekawsze są rejony placu Espanya? Pora się o tym przekonać!
Od Placu Hiszpańskiego na szczyt Montjuic
Tak się złożyło, iż w dniu naszego pobytu rozgrywano mecz towarzyski najlepszych koszykarskich klubów świata w 2010 r. Gospodarze, czyli FC Barcelona, będąca czołową ekipą w Europie, kontra Los Angeles Lakers, z Kobe Bryantem na czele. I tylko mogliśmy żałować, że w temacie wejściówek obudziliśmy się o dwa dni za późno. Z okazji spotkania nie brakowało imprez towarzyszących na promenadzie wiodącej od placu Hiszpańskiego w stronę Muzeum Narodowego Sztuki Katalońskiej (MNAC).
Kilka schodów wyżej znajduje się Font Magica, czyli słynna fontanna, którą warto podziwiać wieczorami podczas show z udziałem świateł i muzyki. Niestety, nie jest nam dane się przekonać o magii tego miejsca, gdyż akurat obiekt jest w remoncie. Cóż, może następnym razem... Lekko zawiedzeni wdrapujemy się w stronę wzgórza Montjuic, z którego rozpościera się fantastyczny widok na całe miasto, a także wybrzeże. Dodatkową atrakcją jest zamek. Na szczyt można wjechać kolejką linową za kilka euro, ale cały urok jest w samym podejściu. Tym bardziej, że po drodze znajdują się obiekty olimpijskie - zarówno stadion, na którym w 1992 roku bito rekordy, znicz, a także kilkunastotysięczna hala Palau Sant Jordi. To właśnie w jej wnętrzach wieczorem gospodarze okazali się nieznacznie lepsi od słynnej ekipy zza oceanu.
Montserrat
Mając do dyspozycji kilka dni w Barcelonie, warto ruszyć za miasto. My decydujemy się na półtoragodzinną podróż do Montserrat – punktu kultu religijnego i istotnego miejsca w historii Katalonii oraz życiu mieszkańców. We wnętrzach klasztoru osadzonego na skale znajduje się figura Czarnej Madonny, do której ustawiają się naprawdę długie kolejki. To za sprawą cudownego jej oddziaływania. Spędzenie dobrych kilkadziesiąt minut w kolejce nie jest naszym planem, więc rozglądamy się po wnętrzach obiektu. Należy wiedzieć, iż "Góra-piła” to nie tylko wspomniana świątynia. To również teren pierwszego Parku Narodowego w Hiszpanii. Krzyżuje się tu kilka pieszych szlaków. Słowem – coś dla ducha, coś dla ciała.
Trzeba przyznać, że Barcelona to nie tylko miasto. To nie tylko piękne budynki. To nie tylko wspaniałe dzieła. To nie tylko miasto wielkiego futbolu. To nie tylko miejsce, w którym inspiracji szukali najwięksi artyści. To COŚ więcej, wymykające się z konwencjonalnych opisów i definicji. Barcelona to coś więcej niż miasto, do którego chce się wracać, odwiedzać i czuć. Miasto, z którego wyjeżdżając po kilku dniach czuje się niedosyt, bo oferuje naprawdę wiele.
PiJ, październik 2010 r.
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Algarve • Santorini • Bretania • Thassos • Fatima • Segowia • Korfu • Czarnogóra • Mykonos • Trondheim • Salzburg • Buenos Aires • Edynburg • Cypr • Kijów • Wenecja • Mediolan • Bergamo • Costa de la Luz • Kreta • Gandawa • Jerez de la Frontera • Brno • Alpy Austriackie • Dublin • Argentyna • Florencja • Gibraltar • Kalabria • Chalkidiki • Rzym i Watykan • Budapeszt • Malta • Brugia • Praga • Chorwacja • Palanga i Lipawa • Peloponez • Lizbona • Saloniki • Toledo • Sewilla • Londyn • Lwów • Wiedeń • Wyspy Kanaryjskie • Kadyks • Kordoba • Madryt • Ateny • Bodrum • Stambuł • Liverpool • Katalonia • Bratysława • Riwiera Turecka • Beauvais • Kusadasi • Gozo • Piza • Chopok • Haarlem • Andaluzja • Bruksela • Rodos • Paryż • Wilno i Troki • Irlandia • Fethiye i Oludeniz • Kos • Ronda • Alicante • Zakynthos • Włochy Północne • Kopenhaga •