wNieznane.pl

Kalabria

W południowym słońcu



Letnie, wakacyjne kierunki należą do naszych ulubionych. Kiedy więc uruchomione zostały bezpośrednie loty z Polski do Lamezia-Terme, czekaliśmy jedynie na korzystną cenę biletów w interesującym nas terminie. Udało się! 108 zł w dwie strony za osobę to prawie jak za bezcen. Mieliśmy więc dobrych kilka miesięcy, by przygotować się do wyjazdu.

Kiedy pojechaliśmy?

Do Kalabrii wybraliśmy się w połowie czerwca. Zwykle pogoda w tym okresie jest już bardzo dobra, ale tuż przed naszym wyjazdem prognozowano nadejście frontu znad Atlantyku, który miał przynieść niskie temperatury, wiatr i opady. Niektóre polskie prognozy pokazywały bezustanny deszcz przez wszystkie dni naszego krótkiego pobytu we Włoszech. Lokalne prognozy były bardziej optymistyczne i właśnie te okazały się wiarygodne. Pogoda była zmienna, czasami padało, wieczorami i nad ranem przechodziły gwałtowne burze, ale temperatura w granicach 25-27 stopni, przy sporej dawce słońca, była wystarczająca. Głównym minusem załamania pogody był momentami silny wiatr i wysokie fale.

Gdzie się zatrzymaliśmy?

Bardzo nam zależało, żeby w Kalabrii znaleźć nocleg w stosunkowo niezłej cenie i dobrej lokalizacji. Naszą bazą wypadową miała być malownicza miejscowość Tropea. Jako że jest to jedno z najpopularniejszych miejsc w regionie, ceny są odpowiednio wyższe, a dostępność hoteli czy apartamentów spada wraz z upływem czasu. Za wybór miejsca noclegowego zabraliśmy się więc z odpowiednim wyprzedzeniem. Zdecydowaliśmy się na Appartamenti Salato. To apartamenty usytuowane w zbudowanym we włoskim stylu budynku, położonym na zboczu, dzięki czemu z okien i tarasu roztacza się fantastyczny widok na morze, położone w dole centrum miasta, a także na wulkan Stromboli i zachody słońca. To niewątpliwa zaleta tego miejsca, jak również cisza i spokój. Takie położenie ma oczywiście swoje minusy, bo bez samochodu ani rusz. W okolicy nie ma niczego, ani sklepu czy restauracji, a do plaży także jest daleko. Wszędzie trzeba dojechać i to własnym transportem. Bywa to uciążliwe, szczególnie w sezonie letnim, kiedy wszędzie jest tłoczno, a za parkowanie w mieście trzeba zapłacić. Specyfika budynku sprawia, że w pokojach mogą pojawić się różnego rodzaju owady czy mówiąc ogólnie - robaki. Czasem wleci pszczoła, czasem wejdzie szczeliną żuczek czy jakiś bezkręgowiec, można też natknąć się na małą jaszczurkę, chociaż te akurat widzieliśmy jedynie, gdy wygrzewały się na kamieniach i na nasz widok błyskawicznie uciekały. Największym problemem były jednak wchodzące nocą przez odpływy w łazience bardzo duże żuki. Rano nie było po nich śladu, ale po pierwszej takiej wizycie zakrywaliśmy wszystkie możliwe wejścia.

Co zwiedziliśmy?

Kalabria jest na tyle dużym regionem, że bardzo ciężko podczas jednego krótkiego wyjazdu zobaczyć wszystkie interesujące miejsca. Skoncentrowaliśmy się więc tylko na kilku z nich, które uznaliśmy za najciekawsze lub zlokalizowane w sensownej odległości. Nie ma tu zbyt wielu zabytków lub też są one rozproszone. Ta część Włoch słynie ze wspaniałych plaż i łagodnego klimatu. Nic więc dziwnego, że znaczną część czasu postanowiliśmy przeznaczyć na relaks i plażowanie.

Pierwsze wrażenia, pierwsze przygody

Międzynarodowe lotnisko Lamezia-Terme, które obsługuje loty do Kalabrii, nie należy do największych i położone jest dosłownie w szczerym polu. Do naszego punktu docelowego mieliśmy ok. 60 km, ale droga dłużyła się niesamowicie... Na lotnisku odebraliśmy zamówiony wcześniej samochód. Ku ogromnemu zdziwieniu pracownika wypożyczalni, nie wykupiliśmy kosztującego drugie tyle dodatkowego ubezpieczenia. Tyle, że wąskie, zniszczone i kręte drogi Włoch, Hiszpanii czy Grecji są nam równie bliskie, jak nasze szerokie i równe polskie drogi. Nie jest nam obcy także południowy styl jazdy, a do tego mieliśmy zapewniony prywatny parking z dala od centrum miasta. Wszystko to znacznie zmniejsza ryzyko jakiegokolwiek uszkodzenia auta, ale jeśli brak wam tej pewności lub po prostu się obawiacie, warto wyłożyć dodatkową kwotę, bo późniejszy koszt napraw jest znacznie wyższy. Bez wykupienia ubezpieczenia należy się liczyć z zablokowaniem na karcie kredytowej kierowcy zabezpieczenia w wysokości nawet 1500 euro. Nie skorzystaliśmy też z opcji wypożyczenia fotelika dziecięcego, które oferowane jest w iście złodziejskich cenach, 7-8 euro za każdy dzień. Szybki rekonesans skłonił nas do tego, żeby podjechać kilka kilometrów do centrum handlowego i tam kupić podstawkę samochodową za ok. 15 euro. Oczywiście, może się zdarzyć, że akurat jej nie będzie... Tak właśnie było w naszym przypadku :)

 

Droga do Tropei bardzo się nam dłużyła. Po części dlatego, że tras jest kilka, znaki drogowe nieprecyzyjne i generalnie łatwo zjechać z lepszej drogi na gorszą, która wiedzie przez miejscowości i zakosami przez wzgórza. Później już nauczyliśmy się, które znaki kierują nas na którą drogę i jak jechać, żeby się nie pogubić. Co ciekawe, nawigacja i mapa w telefonie także ma w tym miejscu problem.

 

Nasze wrażenia po odwiedzeniu Kalabrii są jak najbardziej pozytywne, przede wszystkim ze względu na cudowne widoki, jakie mieliśmy okazję zobaczyć. Dużym atutem tego regionu jest również kuchnia - zdecydowanie inna niż w północnej części kraju. Na niewątpliwy plus trzeba też zaliczyć ceny, które można porównać do cen w Hiszpanii czy Grecji. Jest tu znacznie taniej niż na północy Włoch i w okolicach Rzymu. Ludzie tu mieszkający generalnie są bardziej otwarci na turystów, życzliwi, sympatyczni i uśmiechnięci. Nie wszystkim jednak Kalabria przypadnie do gustu. Poza tymi głównymi, drogi są wąskie, zniszczone, kręte i zaniedbane, a oznakowanie nie zawsze dobre. Styl jazdy jest stricte południowy :) Mocnym kontrastem dla wspaniałych krajobrazów są tony śmieci porozrzucanych przy drogach. Poza miastami czy na ich obrzeżach można też się natknać na spore grupy imigrantów handlujących narkotykami, z którymi nieustannie walczą policjanci. Mieliśmy zresztą okazję być świadkami trwającej akurat policyjnej kontroli.

Le Castella

Pierwszy dzień we Włoszech nie zapowiadał się najlepiej pod względem pogody. Spore ryzyko deszczu wygoniło więc nas na wschodnią część półwyspu. Naszym celem była oddalona o ok. 130 km twierdza Le Castella. We wszystkich przewodnikach wymieniana jest jako miejsce, które trzeba zobaczyć. Aragoński zamek wybudowany został w XV w. i obecnie stanowi ważną atrakcję turystyczną. Wstęp do twierdzy jest płatny, ale na samą wysepkę można wejść bez biletu. Z góry rozpościera się wspaniały widok na morze, miasteczko i okolicę. Miasto nie jest duże, ale przy głównej ulicy zlokalizowane są liczne sklepy z pamiątkami i restauracje, gdzie można miło spędzić czas. Kawałek dalej jest piaszczysta plaża. Malutka plaża znajduje się także przty przejściu na wysepkę, ale akurat była zanieczyszczona roślinnością morską. Twierdzę można podziwiać z góry - wystarczy podejść kilka kroków, by znaleźć się na tarasie widokowym.

Soverato

Z Le Castelli ruszyliśmy na południe, do jednego z chętniej odwiedzanych w tej części ośrodków turystycznych - Soverato. Minęliśmy Catanzaro Lido - miasto, mogące poszczycić się bardzo długą plażą. Jeśli chodzi o Soverato, to przed sezonem świeciło pustkami. Restauracje, kawiarnie i sklepy były podczas naszego pobytu pozamykane. Być może trafiliśmy na porę sjesty, więc nasze odczucia były takie a nie inne. Plaża jest tu gruboziarnista, a nogi bez przerwy zapadają się w piach. Woda ma fantastyczny kolor, ale błyskawicznie robi się głęboko, więc wydzielona część kąpielowa jest dosyć wąska. Szczerze mówiąc, nie jest to szczególnie przyjazne miejsce dla dzieci - z piasku nie da się niczego zbudować, a każde wejście do wody wymaga nadzoru rodziców. Szeroki na ok. 200 m piaszczysty cypel sprawia jednak niesamowite wrażenie, a niekończąca się plaża pomieści wszystkich chętnych turystów.

Copanello

Niedaleko Soverato znajdują się dwie plaże, oddzielone od siebie półwyspem. To Caminia i Copanello. Wybraliśmy się na drugą z nich. Składa się z dwóch części - Copanello i Copanello Lido Libero. Oddziela je rzeka, która w porze suchej wysycha na tyle, że da się przejść na drugą stronę. Plaża jest piaszczysta i ładna, choć przy samym wejściu do wody miejscami znajduje się warstwa kamyków. Gromadzące się szybko ciemne, deszczowe chmury spowodowały, że nie spędziliśmy tu zbyt wiele czasu, ale widać było wyraźnie, że sezon letni jeszcze się nie rozpoczął.

 

Wycieczka na wschodnie wybrzeże okazała się strzałem w 10, bo na zachodzie tego dnia przechodziły gwałtowne ulewy. Jedna z nich zaskoczyła nas w trasie. Deszcz był bardzo intensywny, ale akurat w naszym kraju to żadna nowość, więc jazda samochodem w takich warunkach nie jest niczym niespotykanym. Dla Włochów sytuacja wyglądała inaczej - wielu kierowców decydowało się na zatrzymanie na poboczu, szczególnie pod wiaduktami, inni jechali z prędkością ślimaka, stwarzając tym samym jeszcze większe niebezpieczeństwo na drodze.

Tropea

Kolejny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Tropei. Choć Tropea nie jest stolicą Kalabrii, bez wątpienia słusznie nazywana jest jej perłą. Miasto położone jest na skałach, które stromo opadają do morza. U ich podnóża zlokalizowane są plaże. Centrum Tropei nie jest duże, ale ładne, z typowo włoską ciasną zabudową. Niektóre z ulic są wyłączone z ruchu kołowego w określonych porach lub dostępne wyłącznie dla mieszkańców. Pełno tu kawiarni, lodziarni i restauracji, które popołudniami i wieczorami serwują pizzę z pieców opalanych drewnem. Koniecznie spróbujcie także lodów, które we Włoszech są po prostu znakomite. My trafiliśmy na gelaterię, w której dostępnych było ze 20 rodzajów samych lodów czekoladowych! Wszystkie wybrane przez nas smaki były pyszne i niesamowicie intensywne, a porcje tak duże, że z trudem można je zjeść. W niektórych miejscach można trafić na lody nakładane łopatami (tak było np. w Rzymie czy Florencji), ale tutaj serwowano je w kulkach, z tą różnicą, że kulki układano obok siebie, a nie jedna na drugiej.

 

Tropea i jej okolice słyną z czerwonej cebuli. Nie jest to zwykła cebula, ale odmiana o łagodnym smaku, która przy odpowiedniej obróbce staje się słodkawa. Przy drogach dojazdowych można spotkać tablice informujące o tym, że właśnie tutaj uprawiana jest słynna cebula, a także stojące wprost przy polach stragany, gdzie można ją zakupić. Oczywiście, cebula dostępna jest również w sklepikach w centrum Tropei, a jej cena jest generalnie taka sama. Warto spróbować marmolady wytwarzanej z tej właśnie cebuli. Nie jest ona słodka w sensie stricte, ale stanowi ciekawy dodatek np. na kanapki. Na każdym kroku napotykamy także suszone ostre papryczki peperoncino oraz mnóstwo przeróżnych przetworów i ziół.

 

Główną atrakcją Tropei jest zbudowany na skale kościół Santuario di Santa Maria dell'Isola. Jego nazwa (w Polsce bywa nazywany po prostu Kosciół na Wyspie) wywodzi się stąd, że dawniej skała była wyspą. Obecnie oddziela dwie plaże - Rotonda i 'A Linguata. Nie jest znana dokładna data powstania świątyni, ale jej wiek szacuje się na ok. 1000 lat. We wnętrzu znajduje się niewielkie muzeum, na dachu taras widokowy, a obok śródziemnomorski ogród z kiloma miejscami widokowymi. U podnóża skały znajduje się kilka jaskiń. Do części z nich można wejść od strony plaży, ale najsłynniejsza - Gotta del Palombaro - dostępna jest jedynie od strony morza. Kolejne jaskinie znajdują się na drugim końcu głównej plaży, w skale San Leonardo. Przy skale jest kameralna plaża, a nieco dalej - plaża przy falochronie, ale do niej można się dostać jedynie przechodząc przez bloki skalne. Kiedy miniemy port, natrafimy na bardzo dużą i mniej zatłoczoną plażę Vardanello, należącą już formalnie do miejscowości Parghelia, oraz położoną na pograniczu plaże Vardano. Oczywiście, nie brakuje też plaż po drugiej stronie półwyspu. Latem wszystkie są zatłoczone, a okoliczne parkingi pękają w szwach. Główną wadą plaz w Tropei jest gruby, drażniący stopy i sypki piach, w którym nogi błyskawicznie się zapadają. Dosyć szybko opada też morskie dno, ale o ile nie ma zbyt wysokich fal, nie stanowi to aż takiego problemu.

Riaci i Scalea

Nieco dalej na południe od Tropei znajdują się plaże Riaci i Scalea. Pierwsza z nich jest duża i ładna. Z jednej strony kończy się klifem, a z drugiej formacją skalną Scogli di Riaci. Tutaj także piasek jest gruby, a dno opada dosyć szybko. W okolicy jest kilka innych plaż, ale nie jest zbyt łatwo się do nich dostać, za to można cieszyć się ciszą i spokojem. Położone są w pobliżu stacji kolejowej Santa Domenica. Do plaż schodzi się po stromym zboczu, częściowo po stopniach.

Formicoli

Zrezygnowaliśmy z mozolnego podejścia i zamiast tego pojechaliśmy kawałek dalej, do Formicoli. Nie ma tu miejscowości, a jedynie kemping. Plaża rozciąga się na prawo i lewo od drogi dojazdowej. W prawo, w kierunku północnym, ciągnie się niezbyt szeroki, ale długi pas jasnego piasku, zakończony klifem, u podnóża którego lubią wypoczywać naturyści. Od południa plaża jest krótsza, ale znacznie szersza i zagospodarowana. Na końcu się zwęża, a u podnóża klifu jest już tylko wąziutki pasek piasku ze skałami. W połowie czerwca było tu dosyć pusto, ale w szczycie sezonu z pewnością turystów jest więcej. Tym bardziej, że piasek w Formicoli był chyba najlepszym spośród tych, jakie spotkaliśmy w Kalabrii.

 

Niedaleko Formicoli znajduje się wieża Torre Marino i plaża o tej samej nazwie. Mijamy ciąg hoteli i kempingów, by dotrzeć do jednego z piękniejszych miejsc w regionie.

Capo Vaticano

Capo Vaticano to fragment wybrzeża ze wspaniałymi zatoczkami, formacjami skalnymi i plażami. Kazdy znajdzie tu coś dla siebie. Są zorganizowane plaże z pełną infrastrukturą, ale też trudniej dostępne, otoczone skałami malownicze zakątki. Oczywiście, zejście do nich z góry wymaga pewnego wysiłku, ale warto. Na Capo Vaticano znajduje się także punkt widokowy, którego nie mogliśmy pominąć. Roztacza się z niego wspaniały widok na słynną plażę Grotticelle. Akurat podczas naszego pobytu niebo zasnuło się chmurami, ale i tak byliśmy zachwyceni.

 

Główna plaża, Grotticelle, składa się z kilku części, oddzielonych skałkami. Latem przyciąga tłumy, Woda jest bowiem przejrzysta i ma wspaniały odcień. Miejscami przy brzegu znajdują się kamienie, tworzące "płyty", na których łatwo się pośliznąć lub skaleczyć. Pomocne będą więc buty do wody. Niestety, kiedy morze jest wzburzone, ciężko je dostrzec pod taflą wody.

Zambrone, Pizzo

Nasza krótka wyprawa do Włoch powoli dobiegała końca, ale przed wylotem postanowiliśmy jeszcze pojechać na chwilę w dwa miejsca. Pierwsze z nich to miejscowość Zambrone. Samochód zostawiliśmy na niewielkim parkingu w pobliżu stacji kolejowej. Do wyboru mieliśmy dwie plaże - ciągnącą się przez kilka kilometrów plażę główną lub urokliwą, położoną pomiędzy skałami plażę Paradiso del Sub, znaną również jako Marinella. Pojechaliśmy zobaczyć plażę główną, ale niczym nas nie zaskoczyła ani nie zachwyciła. Co ciekawe, wzdłuż niej usytuowane są kempingi i hotele, nie było za to żadnych restauracji itp. Może w szczycie sezonu wystawiane są przenośne punkty gastronomiczne, ale podczas naszego pobytu niczego takiego nie było. Zdecydowanie bardziej interesowała nas plaża Marinella. Początkowo ścieżka do niej prowadzi przez łąkę. Później dochodzimy do stromego zejścia. Najpierw  w dół prowadzą stopnie z poręczą, ale później schodzi się po ścieżce. Ze względu na brak czasu, nie doszliśmy do samego końca, ale widok z drogi jest oszałamiający. To miejsce rzeczywiście przypomina raj i możemy jedynie żałować, że byliśmy tam tak krótko.

 

W drodze na lotnisko zajechaliśmy jeszcze do miejscowości Pizzo. Jego starówka zlokalizowana jest na skale i opada w dół do morza. Nad niewielką zatoczką góruje zamek. Warto zobaczyć także wykutą w skale kaplicę z wieloma figurami świętych. Pizzo słynne jest również z innego powodu. To właśnie tutaj wytwarzany jest niepowtarzalny deser lodowy tartufo - składa się z dwóch warstw lodów, pomiędzy którymi znajduje się płynna czekolada. W Pizzo mieliśmy też okazję spróbować serwowanej w niecodzienny sposób pizzy - poszczególne składniki były poukładane w kupki w czterech częściach ciasta, a nie pomieszane.

 

Wszystko co dobre, szybko się kończy i zaraz po obiedzie musieliśmy jechać na lotnisko. Wracając do Polski mieliśmy świadomość, że wiele zakątków Kalabrii wciąż stanowi dla nas tajemnicę, wielu tutejszych specjałów nie zdążyliśmy spróbować, wiele zdjęć nie zostało zrobionych... Kto wie, może dzięki temu jeszcze kiedyś się wybierzemy do Kalabrii.

 

czerwiec 2018 r.




Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Mediolan •  Bruksela •  Kadyks •  Bergamo •  Riwiera Turecka •  Kreta •  Stambuł •  Kijów •  Thassos •  Londyn •  Beauvais •  Wilno i Troki •  Korfu •  Wiedeń •  Dublin •  Toledo •  Cypr •  Gibraltar •  Rodos •  Santorini •  Buenos Aires •  Chorwacja •  Chalkidiki •  Bodrum •  Paryż •  Budapeszt •  Segowia •  Piza •  Saloniki •  Salzburg •  Rzym i Watykan •  Gozo •  Fethiye i Oludeniz •  Ateny •  Kopenhaga •  Zakynthos •  Mykonos •  Kusadasi •  Czarnogóra •  Sewilla •  Kos •  Alpy Austriackie •  Florencja •  Irlandia •  Włochy Północne •  Brno •  Algarve •  Praga •  Costa de la Luz •  Argentyna •  Bratysława •  Kordoba •  Palanga i Lipawa •  Wenecja •  Madryt •  Fatima •  Andaluzja •  Jerez de la Frontera •  Haarlem •  Barcelona •  Wyspy Kanaryjskie •  Peloponez •  Brugia •  Lizbona •  Liverpool •  Gandawa •  Lwów •  Edynburg •  Trondheim •  Ronda •  Katalonia •  Bretania •  Alicante •  Chopok •  Malta • 

Pogoda

Kalabria
Dziś, 13 czerwca 2022
ikona pogody+26°  / +18°
Słonecznie
wiatr: W 15 km/h
ciśnienie: 1016 hPa
wilgotność: 66%
zachmurzenie: 4%
opady: 0.0 mm/h

Wtorek, 14 czerwca 2022
ikona pogody+28° C    /  +18° C
Słonecznie
wiatr: WNW 7 km/h
opady: 0.0 mm/h

Środa, 15 czerwca 2022
ikona pogody+30° C    /  +20° C
Słonecznie
wiatr: WNW 5 km/h
opady: 0.0 mm/h